sobota, 4 kwietnia 2020

5. Ignorancja

Rozdział, w którym Vegeta uczy Brę latać, a Trunks zaprasza do domu Delię Blue, mając z nią wykonać szkolny projekt. Vegetę nawiedza coraz więcej koszmarów, a Trunks przygotowuje się do wypadu pod namioty. Nauczyciele coraz bardziej się na niego skarżą.

_________


            Vegeta ochlapał twarz lodowatą wodą. Potrzebował orzeźwienia, zmycia sennych koszmarów. Coraz częściej go dręczyły, a ich wyrazistość przybierała na sile z miesiąca na miesiąc. Odczuwał niepokój. Próbował przypomnieć sobie, gdzie widział tę pomarszczoną, wykrzywioną w nienawiści twarz, ale nie potrafił. 
          A jednocześnie miał wrażenie, że ją znał, widział już dawniej, może nawet pozbawił życia. Amulet, który nosiła… To był jedyny znak rozpoznawczy, ale nie pamiętał, co na nim widniało.
            Saiyanin zdjął bokserki, rzucając je niedbale na wierzch kosza od bielizny. Zniszczył tak wiele miast, że nie mógł jednoznacznie wskazać, które to mogło być. Czy chodziło tutaj o całą planetę czy tylko jedną osadę?
            Kurwa, to mi przypomina Mustaro, ale budynki trochę jak z Tersa… Muszę mieć więcej wskazówek, żeby być przygotowanym na jej przyjście… Niech przylatuje. Nie ma ze mną żadnych szans.
            Vegeta nie opowiadał nic Bulmie, nie chciał jej denerwować ani wysłuchiwać pełnych obaw gadek, że są w niebezpieczeństwie, a ona współczuje mu takich snów. Wolał zachować te koszmary dla siebie. Tego dnia wyblakła postać wiedźmy znikła dopiero wtedy, gdy wszedł pod prysznic.
            Popołudniu miał zaplanowany trening z Brą, a Bulma pojechała na jakąś konferencję prasową w związku z nowymi wynalazkami.
       
*** 


            Trunks ledwo słuchał słów nauczyciela, rysując w swoim zeszycie krwawe sceny z walczącymi patyczakami. Nadszedł czerwiec, zakończenie roku nadciągało wielkimi krokami. Znowu dostali projekt do zrobienia w parach, tym razem z geografii.
            – Blue i Briefs – wyczytał doktor Manuya. – Cedo i Dan. Dinuhara i Furukawa…
            Trunks przestał słyszeć kolejne nazwiska. Był w szoku. Projekt został ustalony alfabetycznie. Serce zabiło mu mocniej na myśl o chwilach spędzonych z Delią sam na sam. Ciekawe, co powie? Odszukał wzrokiem płomiennorudych włosów.
            Od początku tajemnicza, ledwo zwracająca na niego uwagę. I piękna w taki nietypowy, dziki sposób, mocno kontrastujący z maską spokoju zakładaną na co dzień. Musiał ją zdobyć, a wspólny projekt był do tego idealną okazją.
***
            Vegeta obserwował Brę siedzącą naprzeciwko niego ze skrzyżowanymi nogami. Zamknięte oczy i zmarszczone czoło świadczyło o nadmiernym skupieniu.
            – Musisz przestać myśleć – poradził.
            – Jak to zrobić? – Bra westchnęła, robiąc skwaszoną minę.
            – Wyobraź sobie… śnieg. Pamiętasz to jeszcze?
            – Tak, tatusiu, bardzo lubię śnieżek i lepienie bałwana.
            – Bez żadnych bałwanów, Bra.
            – A mamusia kiedyś zrobiła bałwanka, co miał włosy tatusia…
            – Twoja matka na zbyt wiele sobie pozwala.
            – A co to znaczy?
            – Że ja tu rządzę, a ty zamknij w końcu oczy i spróbuj widzieć jedynie śnieg. Tylko biel, rozumiesz?
            – Dobrze, tatusiu.
            – Teraz musisz zacząć oddalać się od tego śniegu, zostawiać go, szybując w powietrzu.
            Bra zaczęła powoli wznosić swoje ciało do góry. Delikatnie drżała i zaciskała powieki, jakby nie chcąc stracić obrazu śniegu. Nagle otworzyła oczy, w tym samym momencie lądując na podłodze. Uderzyła w kolana.
            – Ałaaaa! – Po policzkach pociekły łzy. – Boli, tatusiu, boli!
            Przybiegła do Vegety, przytulając się mocno i obejmując go za szyję. Od razu jednak usiadła na jego nodze i powiedziała:
            – Tu boli, tatusiu. – Wskazała swoje potłuczone kolano.
            – No i co z tego?
            – Buuu…! Tatusiu, trzeba pocałować.
            – Przestań się mazać, niczego nie będę całował. – Vegeta nie miał pojęcia, jakim cudem wyraził zgodę na niańczenie tego bachora. Teraz było za późno na rezygnację.
            – Ale mnie boliii!
            – Chcesz zostać wojownikiem czy nie? – Po wypowiedzeniu pytania sam zdał sobie sprawę, że zabrzmiało to głupio w stosunku do sześciolatki.
            – Nie! Nie chcę! Jak boli, to nie chcę! – Bra odsunęła się, tupiąc mocno prawą nogą.
            – Chodź już tutaj. – Vegeta wyciągnął rękę, dając za wygraną. To w końcu była córka, nie mógł traktować jej w sposób przypominający szkolenie syna. Bra usiadła na udzie Vegety, wyciągając swoje małe nogi do przodu. Oparła mu głowę na torsie.
            – Tatusiu, a kogo bardziej kochasz: mnie czy Trunksa?
            Saiyanin spojrzał w oczy Bry. Nigdy nie rozmyślał o takich rzeczach, z trudem dopuszczał do siebie myśl, że kogokolwiek kocha, a co dopiero przy rozgraniczeniu jak bardzo. Bezpośredniość tego dziecka wciąż zaskakiwała.
            – Po co ci to wiedzieć?
            – Bo chcę i już!
            Przypominała mu w tym momencie Bulmę, która nakazywała spędzanie czasu z dziećmi.
            – Zachowuj się, Bra – upomniał surowo. – Nie będę odpowiadać na takie bzdury.
            – Ale…
            – Koniec dyskusji. Wracasz do treningu czy wychodzisz?
            – Łeee! – Dziewczynka w odpowiedzi tylko mocniej przytuliła się do Vegety, rozklejając na dobre.
            – Dobra już, dobra. Polecimy na polanę, tylko przestań ryczeć.

           

***

            Trunks i Delia siedzieli w pokoju skupieni na szkolnym projekcie. Matka pojechała do rodziny Son, a on mógł zaprosić Blue do siebie. Przystała na to niepewnie, dodając, że powinni się pospieszyć, temat należało omówić za kilka dni.
Trunks ze znudzoną miną wyszukiwał odpowiednich fragmentów w przyniesionych przez nią książkach. 
– Tu masz opis tych lodowców. – Wskazał palcem stronę z obszernym komentarzem autora podręcznika.
– Wynotuj na kartce najważniejsze informacje. – Delia nawet na niego nie spojrzała.
– Zwariowałaś? Nie będę niczego przepisywał. – Trunks miał dość słuchania poleceń. – Już i tak mnie wkurza, że szukamy w książkach zamiast w necie.
– Bo w książkach masz to, co dotyczy projektu i są to pewne informacje. – Delia wypiła kilka łyków lemoniady. – Przepiszesz czy nie?
– Po co? Nie lepiej od razu na plakat? 
– A jak zamierzasz przedstawić ten projekt, co? – W końcu rzuciła mu zirytowane spojrzenie. – Musimy wyjść na środek sali, dopowiadając rzeczy, których nie będzie na plakacie. Chyba że nauczysz się na pamięć, w co wątpię przy twojej ignorancji.
Delia wyglądała naprawdę uroczo, kiedy mrużyła zielone oczy i patrzyła na niego wyzywająco. Miał ochotę pocałować ją bez pytania.
– Mam pomysł – rzucił z uśmiechem.
– Jaki?
– Przerwa. – Podniósł do góry ręce, przeciągając się swobodnie. Pierwsze wrażenie minęło dawno temu i teraz nie odczuwał już skrępowania w obecności Delii. – Masz ochotę na drinka?
– Takiego, jak piła Nana?
Bezpośredniość koleżanki podziałała, chociaż Trunks nie stracił rezonu.
– He he… – Odruchowo się uśmiechnął. – To było wieki temu, a ty zapamiętałaś? Chyba ci na mnie zależy, co?
– Nie bądź śmieszny. – Zmierzyła go lekceważącym wzrokiem. – To jedyna impreza, na której byłam. A wszyscy o tym gadali.
– Czemu nie chodzisz na inne?
– Co ciekawego jest w pijaństwie?
Patrzyli na siebie przez chwilę, aż Delia odwróciła głowę. Zerknęła na notatki, które miała przed sobą.
– Ja jestem zbyt odporny na alkohol – rzekł beztrosko Trunks. – Ale na ciebie mógłby podziałać bardzo rozluźniająco.
– Wolę nie sprawdzać tego w twojej obecności.
– Nie jesteś przygotowana na to, co mógłbym ci pokazać?
Delia wywróciła oczami.
            – Myślisz tylko o tym, jak… – Nie dokończyła, obracając w ręku długopis.
– Jak co? No, powiedz, śmiało.
Dziewczyna westchnęła. Popatrzyła na niego z pewną rezerwą.
– Zależy ci tylko na jednym, a później… To nie jest w porządku, wiesz?
– Nikogo nie zmuszam – szczerze oznajmił Trunks, zakładając ręce za głowę. Odsunął się od stołu, siedząc nonszalancko rozparty na krześle. – Jeśli wolisz wolne tempo, możemy spróbować po twojemu.
– Wróć lepiej do tempa topnienia lodowców.
– Nudy. – Trunks zamknął książkę jednym szybkim ruchem. – Co powiesz na spacer? Pokażę ci mój ogród, sporo tam zwierząt.
– Nie, dzięki.
– Jesteś ciągle na „nie”.
– Przyszłam robić projekt, a nie flirtować.
– Ja tam wolę flirtować.
Posłała mu spojrzenie pełne dezaprobaty.
– Plakat zrobię sama w domu, a ty przeczytasz te zaznaczone fragmenty. Tylko przynieś mi książki w piątek, bo mamy wtedy geografię. – Zaczęła pakować swoje rzeczy do torebki.
– Na pewno chcesz już iść? – Trunks wstał. – Obraziłaś się czy co?
– Jestem umówiona z kimś innym. Jakbyś nie wiedział, mam chłopaka.
– Aha. – Trunks był zaskoczony. Czyżby Delia naprawdę nie była nim ani trochę zainteresowana? A może miała już kogoś i teraz nic nie mogło zmienić jej uczuć? Skoro tkwiła w związku, nie miał co liczył na cudowną przemianę. Powinien przestać o niej myśleć. Ale mogła też kłamać i celowo udawać niedostępną, aby zapragnął wejść z nią w głębszą relację.
Kiedy wyszła, włączył głośną muzykę, przywołując w pamięci obraz znanej aktorki. Jak na złość, blond włosy zmieniły się w rude. Westchnął głośno. Czy potrafiłby z niej zrezygnować? Nawet gdyby miała partnera? Nie. Problem stanowiło to, że im bardziej Delia odpychała, tym bardziej pragnął ją mieć.
Uformował w dłoni mały pocisk KI, leniwie obracając rękę i pozwalając energii przepływać pomiędzy palcami. Był tak silny, a nie potrafił zdobyć zwykłej dziewczyny. Czy miał prawo uważać się za prawdziwego mężczyznę? Może faktycznie powinien zabiegać o Delię w tradycyjny sposób?
Tego dnia zasnął, wyobrażając sobie, jak Delia podbiega do niego z uśmiechem. Szybowali wysoko w chmurach, a ona ściągała koszulkę i spodnie, rozbierając się zupełnie do naga.
***
   
– Kim jesteś?!
– Zwiastunem twojej klęski.
– Niby gdzie ta klęska, co? Jesteś tylko głupią staruchą ze snów, w rzeczywistości nie potrafisz niczego zrobić.
– Jeszcze nie, ale wkrótce posiądę moc większą od twojej.
– Nie pieprz bzdur, wiedźmo.
– Przypomnę ci, co mi zrobiłeś, wojowniku, i obiecuję, że zapłacisz za to najwyższą cenę. Będziesz mnie błagał o śmierć, wił pod moimi stopami i skamlał z rozpaczy. Zabiję cię w imię sprawiedliwości. A później wymorduję twoją rodzinę.
            Vegeta krzyknął, otwierając oczy. Dyszał ciężko, jakby przed chwilą stoczył wyczerpujący pojedynek.
Co się stało? – Bulma patrzyła na niego zatroskanym wzrokiem.
– Nic. – Vegeta nie zamierzał o tym rozmawiać. Wystarczyły mu nocne pogawędki z wiedźmą. Ostatnio miał wpływ na to, o czym mówią, a sny coraz bardziej przypominały rzeczywistość. Musiała władać potężniejszą magią. Na koniec dusiła go, dopóki nie mógł złapać tchu. Ból odczuwał nawet po przebudzeniu, choć wiedział, że to wpływ psychiki na organizm.
– Masz koszmary – stwierdziła Bulma. – Jakie?
– Nie wiem, zapominam. – Vegeta postanowił wyznać część prawdy. – Dawno nie było żadnych przeciwników. – Usiadł i wzruszył ramionami. – Nie zapominaj o mojej prawdziwej naturze. Potrzebuję walki.
– Coś ci nie dowierzam. – Kobieta pokręciła głową. – No ale nic, muszę dokończyć zlecenie dla policji.
Vegeta nie odpowiedział. Wciąż zastanawiało go, co oznacza „wkrótce”. Wiedźma miała na myśli dni, tygodnie, a może lata? Nie podawała żadnego konkretnego terminu ataku. Takie przejście ze snów do rzeczywistości z pewnością nie należało do łatwych. Nie powinien o tym rozmyślać. I tak ją pokona.
 
***
– Hej! – Riko podbiegła do Trunksa z uśmiechem na ustach, lecz ten posłał jej poirytowane spojrzenie.
– Czego chcesz?
– Usiądziemy razem na lekcjach?
            Deric zachichotał.
            – Znudziłaś mi się – wyznał szczerze Trunks niedbałym tonem. Na korytarzu zaległa cisza. Wszyscy obecni obserwowali widowisko.
            – Jak… Czemu…? – zdołała wyjąkać Riko.
            – Masz płaski tyłek. Wystarczy ci taka odpowiedź?
            Kilka osób parsknęło śmiechem. Grupa chłopców zaczęła komentować sylwetkę Riko. Trunks powrócił do przerwanej rozmowy z Dericiem.
            – Możemy rozbić namioty na polanie przy Mglaku.
            – Byle byłoby blisko na koncerty.
            – Trunks… – powiedziała Riko błagalnym tonem. – Ja…
            – Jeszcze tu stoisz? – Chłopak bez cienia współczucia spojrzał na zapłakaną Riko. – Już nie jesteś dziewicą, ale nie musisz mi za to specjalnie dziękować.
            Kilkoro uczniów parsknęło śmiechem. Trunks odszedł ze swoją paczką, nawet się nie oglądając. W weekend faktycznie odwiedził Riko, która wyglądała na niezmiernie podekscytowaną. Niemalże skakała z radości, kiedy tylko przekroczył próg jej domu. Pili drinki w butelkach, które zabrał ze sobą w plecaku. Lekko pijana dziewczyna nie stawiała oporu. Mówiła od rzeczy i co chwilę wyznawała miłość, a on rozbierał ją z ubrań, pozbawiając zarówno bielizny, jak i niewinności.
    
***
Bulma siedziała w pracowni, kiedy zadzwonił telefon.
Pani Briefs?
– Tak, to ja.
– Witam, z tej strony wychowawczyni Trunksa, chciałabym porozmawiać o pani synu.
– Oczywiście, rozumiem, ale wolałabym na odległość, mam trochę pracy, rozumie pani…
– To pilna sprawa, dotyczy zachowania Trunksa. Nie mogę udzielać pewnych informacji przez telefon. Czy przyjedzie pani dzisiaj czy umówimy się na inny termin?
– Dobrze, przyjadę za jakieś piętnaście minut.
Bulma ze złością nacisnęła czerwoną słuchawkę. Wychowawczyni Trunksa co jakiś czas wydzwaniała z każdą uwagą: rozmawia na lekcjach, odzywa się niepytany, chodzi na wagary. Przecież on miał piętnaście lat, w tym wieku takie wybryki były normą! Sama też często uciekała z lekcji jako nastolatka.
Wyszła z pracowni, trzaskając drzwiami. Ubrała wizytową sukienkę i zajrzała do salonu.
– Jadę do szkoły, posiedzisz chwilkę z Brą?
Vegeta zmrużył oczy, ale nie odpowiedział, co uznała za zgodę. Ostatnio dobrze się dogadywali w kwestii córki.

***
Kiedy Bulma zaparkowała przed budynkiem, kolejny raz poczuła dumę, że jej syn uczęszcza do tego samego liceum, co i ona dawniej. Miała wrażenie, że od tamtego czasu minęły całe lata świetlne. Przeżyła zwariowane przygody z chłopcem posiadającym ogonek, znalazła nastoletnią miłość u pustynnego bandyty, widziała Shenlonga spełniającego życzenia, przeżyła śmierć Yamchy oraz chwile grozy przy ataku Saiyan na Ziemię, poleciała na obcą planetę i prawie tam zginęła, a później poznała kosmicznego mordercę, z którym zaszła w ciążę.
Tutaj Bulma z powrotem poczuła się nastolatką, kiedy obrotowe drzwi wpuściły ją do środka z cichym szumem, a ona kolejny raz mogła podziwiać tak dobrze znane korytarze i zdjęcia wiszące na ścianach. Nie zmieniono wystroju, bo liceum posiadało wieloletnią tradycję.
Mijała tłumy ubranych w markowe ciuchy nastolatków, dziewczyny z mocnym makijażem, słyszała narastający gwar rozmów spływający na nią ze wszystkich stron.
Na zebrania i wszelkie występy chodziła sama. Vegeta od czasów podstawówki nie zamierzał przekraczać progów żadnej szkoły, a Trunks dał matce do zrozumienia, że też wolałby oszczędzić sobie widowiska z ojcem w roli głównej.
Ogromny hol przyozdobiono dziełami znanych fotografów dawniej pobierających tu edukację. Z drewnianych ram wyglądały artystyczne wizje przedmiotów szkolnych.
Zapukała do gabinetu wychowawczyni syna, wchodząc do środka.
– Ja w sprawie Trunksa.
– Proszę, niech pani usiądzie. – Setsuo Kazuma wskazała czarny fotel po drugiej stronie biurka. Sama już wcześniej zajęła swoje miejsce, łącząc obie dłonie i kładąc je na kolanach. Wyglądała poważnie, a usta zacisnęła w cienką linię. Długa i wąska szczęka przypominała końską. Przezwisko „Koniówa” znali wszyscy uczniowie.
Bulma powstrzymała się przed wywróceniem oczami. Nigdy nie lubiła Kazumy. Uczyła ją w młodości polskiego, często wzywając do tablicy i w niepochlebny sposób komentując jej przykrótkie spódniczki. Fakt, że wciąż wykładała tu przedmiot, graniczyło ze złośliwością losu. Od zawsze była typową formalistką bez cienia poczucia humoru. Na każdym zebraniu narzekała na Trunksa lub dzwoniła, aby opowiedzieć o kolejnych nagannych wyczynach, za które dostawał uwagi do dziennika. Bulma przymykała oko na większość wybryków.
– Nie mam zbyt wiele czasu. – Usiadła naprzeciwko Kazumy i posłała jej zniecierpliwione spojrzenie.
– Przejdę od razu do konkretów, pani Briefs. Trunks w pogardliwy sposób traktuje uczniów, którzy nie dostosowują się do jego poleceń.
– Ostatnio mówiła pani to samo. Jak dla mnie po prostu pełni funkcję lidera, to naturalne u nastolatków.
– Czy naturalnym jest, że jedna z koleżanek Trunksa zamknęła się przez niego w łazience i płakała, odmawiając otworzenia drzwi? Musieliśmy wzywać straż, aby je wyważyła.
– Na jakiej podstawie oskarża pani właśnie Trunksa?
– Pański syn zerwał z nią na korytarzu przy całej klasie.
– Jak to zerwał? – Bulma pokręciła głową. – Gdyby miał dziewczynę, powiedziałby mi.
– Pani Briefs. – Setsuo westchnęła. – Zebrałam relacje naocznych świadków, którzy wyraźnie powiedzieli, że Riko została wyśmiana i porzucona.
– Może kłamali?
– Po co mieliby to robić?
– Nie wiem, pewnie mu zazdroszczą. Jest popularny i silny, dziewczyny mogą o nim myśleć i załamywać się, że nie chce z żadną być. 
– Ta dziewczyna ma piętnaście lat. Płakała w łazience i trzymała w ręku fotografię z dawnego Turnieju Tenkaichi Budokai. Wie pani, jaką?
– Skąd mam wiedzieć?
– Pani syna przed walką.
– I czego to niby dowodzi? – Bulma miała serdecznie dość tej rozmowy. A jednocześnie czuła ukłucie niepokoju. Czy Trunks był zdolny do porzucenia dziewczyny publicznie? I naprawdę nic nie mówiłby o tym, że jest w związku?
– Proszę się domyślić. Riko cały czas tylko płacze, matka musiała zabrać ją ze szkoły do domu. Rodzice prosili o rozmowę z panią.
– Dobrze, zapytam o co chodzi.  
– Liczę na to, pani Briefs.
***
Vegeta, Bulma i Bra jedli kolację przy stole w kuchni.
– Hej, jest coś dobrego? – Trunks wszedł do środka, od razu łapiąc kawałek bagietki czosnkowej i siadając obok ojca. – W weekend jadę pod namioty.
– Niby gdzie? – zapytała Bulma, dolewając córce herbaty.
– Nad jezioro, jest taki festyn, będą koncerty.
– Jakiś dorosły z wami jedzie?
– No, przecież nic mi nie grozi przy takiej mocy. – Trunks nadział na widelec kawałek ryby w panierce kokosowej.
– Ja już dobrze wiem, co może grozić takim jak ty.
– Bo Trunks jest właśnie taki – wtrąciła Bra pomiędzy kolejnymi kęsami fileta rybnego.
– Niby co? – Chłopak zignorował siostrę.
– Alkohol, narkotyki, seks – wyliczyła na palcach jednej ręki Bulma z bardzo poważną miną. – Nie mogę pozwolić na deprawację.
– Na to już za późno – odezwał się nieoczekiwanie Vegeta.
Bulma zamarła. Spojrzała niepewnie na męża.
– Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nasz syn opowiadał ci o imprezach i dziewczynach?
– Eee… – zdołał wydukać Trunks.
– Nie musiał nic mówić, ja w jego wieku miałem to wszystko dawno za sobą. – Vegeta ze spokojem jadł zapiekane ośmiorniczki.
– Ty byłeś kryminalistą! I miałeś zniszczoną psychikę, więc…
– Co to psychiki? – zapytała Bra.
– To coś, czego brakuje twojej matce – odparł od razu Vegeta.
– Czemu brakuje?
– Niczego mi nie brakuje! I nie zmieniajcie tematu, chcę wiedzieć, czy Trunks robił coś niezgodnego z prawem…! Zresztą, nie ma co rozmawiać o tym teraz… – Bulma posłała mężowi spojrzenie pełne wściekłości, porozumiewawczo wskazując głową na Brę i zwracając się w stronę syna. – Przy okazji, wczoraj odwiedziła cię koleżanka ze szkoły, prawda?
– No. – Trunks wzruszył ramionami.
– I co, zaliczyłeś? – zapytał bezpośrednio Vegeta.
Bulma poczerwieniała.
– CZEGO TY GO UCZYSZ?!
– Trunks zaliczył matematykę? – Bra wyglądała na niewzruszoną wrzaskiem matki. Widocznie przyzwyczajenie robiło swoje. Ostatnio słyszała o zaliczaniu przez Trunksa różnych przedmiotów w szkole i wiedziała o jego problemach z matematyką.
– Można uznać to za matematycznie opłacalne zaliczenie – zironizował Vegeta.
– Dokładnie. – Bra pokiwała głową, potwierdzając słowa taty. Często się z nim zgadzała, nawet nie rozumiejąc, o co chodzi.
– Robiłeś z tą dziewczyną coś… zakazanego? – Bulma trochę ochłonęła, nie chcąc wszczynać kłótni przy córce. Miała nadzieję, że to tylko puste gadki męża, nie mające związku z synem. Trochę przejmowała się słowami wychowawczyni, lecz nie do końca wierzyła w ich prawdziwość. Wolała najpierw sama wybadać sytuację.
– Tak, mamo, robiliśmy zakazany projekt na geografię – odparł sarkastycznie Trunks. Czemu ojciec tak na niego patrzył? Czy myślał, że naprawdę zdobył Delię? Pewnie on nie przepuściłby okazji, podsumował gorzko w myślach.
– Jesteś dobrze wychowanym chłopcem. – Bulma posłała mu uśmiech. – Nie zwracaj uwagi na głupie komentarze Vegety. Pozwolę ci jechać, jeśli obiecasz, że nie tkniesz alkoholu.
– Jasne – odrzekł krótko Trunks, bo wiedział, że za chwilę usłyszy kolejną pogadankę.
– Alkohol ma okropny smak. Powiem ci, że piwa czy… czy inne obrzydlistwa to też nic specjalnego, w dodatku bardzo niesmaczne i obniżają siłę. A ty musisz być silny, prawda?
– No. – Trunks wypił szybko szklankę jabłkowego soku i wstał. – Muszę lecieć. Chcę coś załatwić przed treningiem.
– Obiecaj, że nie będziesz pił, dobrze?
– Już to mówiłem.
– Ale obiecaj.
– No obiecuję, obiecuję.
– A ty – zwróciła się w stronę męża – nie próbuj nawet opowiadać mu o swoich przygodach z alkoholem. Ach, no i Trunks – spojrzała na syna – wpadnij do mojej pracowni przed treningiem.
            – Po co?
            – Wpadnij.
            ***
            Bulma zaparzyła sobie mocną kawę z ekpsressu. Była śpiąca i lekko zdenerwowana. Nie mogła skupić uwagi na nowym projekcie. Czekała na Trunksa. Chciała na osobności, bez Vegety i Bry, porozmawiać z nim na temat Riko. Czy to możliwe, aby jej syn chodził jakiś czas z Riko? I w dodatku zostawił ją publicznie, na korytarzu?
            Dźwięk telefonu przerwał rozmyślania Bulmy.
            – Halo? – Bulma przysunęła bliżej jedną z małych kartek rozrzuconych po stoliku, chwytając ołówek. – Tak, jasne, ale… Nie no, to mi zajmie więcej czasu. – Zapisała datę na kartce. – Tak, tak, do usłyszenia.
            Spróbowała upić łyka kawy, ale wciąż była za gorąca. Na schodach rozległy się kroki. Do stolika podszedł Trunks.
            – Siadaj. – Bulma wskazała ręką na drugie krzesło ustawione pod lampą oklejoną naklejkami Bry przedstawiającymi kolorowe smoki.
            – Zaraz mam trening…
            – Wiem, ale muszę o coś zapytać. – Przesunęła kawę w bok, opierając łokcie o stół. Obserwowała uważnie twarz syna. – Chodzi mi o Riko.
            – Rany, o tę wariatkę? – Trunks parsknął śmiechem.
            – Jak ty mówisz o koleżance?
            – Bo łaziła za mną po szkole i gadała, że chce być moją dziewczyną. – Trunks założył ręce na klatce piersiowej. – Jak jej odmówiłem po raz setny, to w końcu zaczęła płakać i gadać, że niby byliśmy parą.
            – Ale wy… nie byłeś z nią?
            – Jasne, że nie. – Trunks prychnął. – Mam jeszcze czas na dziewczyny. – Uśmiechnął się szeroko.
            – Tak, masz czas, ale… – Bulma nie wiedziała, w co wierzyć. – Twoja wychowawczyni mówiła, że z nią zerwałeś na korytarzu, a klasa to widziała.
            – Kazuma od początku mnie nie cierpi – zauważył Trunks, marszcząc brwi. – Pamiętasz, jak miesiąc temu zadzwoniła na skargę, że niby ja wybiłem szybę na trzecim piętrze?
            – No tak, zadzwoniła, bo cię widziała wtedy w pobliżu... A ja w ciemno zapłaciłam za tę szybę. – Bulma uśmiechnęła się pod nosem. Kazuma lubiła zrzucać całą winę na Trunksa.
            – Ta, a na monitoringu zobaczyli, kto ją rozbił.
            – Wiesz, wtedy też myślałam, że to byłeś ty…
            – No, teraz Kazuma też próbuje wcisnąć ci kit, że niby zerwałem z Riko… Rany. – Trunks prychnął. – Serio wierzysz w takie bzdury?
            – Kazuma opisała to w czarnych barwach i przestraszyłam się, że… że faktycznie mogłeś coś takiego zrobić.  
            – Że niby ja? – Trunks zmarszczył brwi. – Wiesz, że nie mam czasu na dziewczyny. Lecę na trening.
            – Dobrze. Po prostu jakiś czas trzymaj się z dala od kłopotów, okej?
            Bulma patrzyła na wychodzącego syna, nie będąc pewną, czy powinna tak kończyć rozmowę. Może lepiej byłoby pojechać do rodziców Riko? Może tym razem też skorzystać z monitoringu? A może zawierzyć synowi?
            Wypiła łyka kawy, wciąż czując niepokój.
***
Trunks kolejny raz upadł na podłogę. Wierzchem dłoni starł krew z rozciętej wargi.
– Cały czas odkrywasz lewą stronę. – Ojciec przyjrzał mu się badawczo. – Zauważyłeś to chociaż?
– No wiem – przyznał niechętnie Trunks. – Mam gorszy dzień.
– Czemu?
– No... nie zrozumiesz, tato.
– To wytłumacz.
Ojciec wyłączył poziom.
Trunks aż rozszerzył oczy ze zdumienia, niezdolny do powiedzenia czegokolwiek. Sam też powrócił do normalnego wyglądu, chociaż początkowo doszukiwał się w tym podstępu. Czy ojciec naprawdę zamierzał z nim porozmawiać? A może to tylko ze względu na trening? Pewnie miał streścić swój problem i wrócić do walki skoncentrowany. Tylko czy na pewno o to chodziło? I jak zacząć? Nie opowiadał ojcu o swoich kłopotach.
– Co się tak gapisz, Trunks? 
– No bo… – Chłopak wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Przybrał na twarz beznamiętny wyraz. Nie potrafił na zawołanie otworzyć się przed ojcem. – To po prostu kiepski dzień, nie ma sensu opowiadać.
– Jak chcesz. Walczymy dalej?
            Trunks kiwnął głową.




__________________________________________________________
1. Rozdział został dodany na bloga (www.vegeta-i-bulma2.blog.onet.pl) 23 lipca 2016 roku, jednak z powodu usunięcia bloga przez onet, musiałam dodać ponownie na tej stronie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz